Muzyka
wtorek, 1 lipca 2014
12.Pokątna
Po śniadaniu wszyscy pojechali na Pokątną. Pani Weasley poszła do Gringotta. Cała reszta czekała przed bankiem. Ginny zaciągnęła Harry'ego w ciemną uliczkę.
-Ginny o co chodzi?-zapytał zdezorientowany Harry
-No bo chciałam Ci powiedzieć coś ale nie przy wszystkich-powiedziała -Podsłuchałam przez przypadek rozmowę twoją i Rona -ciągnęła dalej -O tych prezentach, i wiedz, że nie chce , żebyś mi coś kupował. Czułabym się niezręcznie, bo ja nic dla ciebie nie mam..-Harry jej przerwał
-Daj spokój ja chce ci porostu sprawić przyjemność nie oczekuje nic więcej.
-Harry miłe to jest ale na prawdę proszę cię tylko o to żebyś mi niczego nie dawał-powiedział Ginny
-No dobrze -powiedział Harry z małym zawodem i pocałował Ginny, ona odwzajemniła pocałunek.
-No no Potter, widzę, ze chowasz się z tą rudą przed innymi rudzielcami i szlamom-był to Malfoy
-Odczep się i leć lepiej do swojej Astronii -powiedział Harry i odszedł z Ginny. Malfoy trochę zmieszany wyjął różdżkę i już był gotowy rzucić zaklęcie,ale ktoś złapał go za rękę.
-Nie teraz Draco -powiedział jego ojciec.Harry i Ginny wrócili przed bank
-Gdzie wyście byli -powiedziała Pani Weasley wręczając Harry'emu jego sakiewkę
-Przepraszamy i bardzo dziękuje -powiedział Harry
-Dobrze to gdzie teraz ? Może niech każdy idzie gdzie chce a za 3 godziny spotkamy się przed księgarnią Esy i Floresy.Wszyscy pokiwali głowami i rozeszli się.Harry Ron i bliźniacy ,poszli razem zostawiając dziewczyny, do sklepu Freda i Georga.Gdy doszli do sklepu był tam tłum ludzi Freda i Georga aż zamurowało.
-Bill, Bill-zaczął krzyczeć George
-Tu jestem -powiedział Bill
-Tu zawsze są takie tłumy ?-zapytał zadziwiony George
-Tak, a i mam dla was wasze pieniądze, po odliczeniu opłat za prąd i tym podobne i mojej wypłaty, po przez ten sklep straciłem pracę. Przez całe 3 i pół miesiąca jak na razie każdy z was dostanie 6000 galeonów.-Powiedział z uśmiechem Bill a bliźniacy wytrzeszczyli oczy
-12000 galeonów za 3 i pół miesiąca?-zapytali zdziwieni, a Bill tylko kiwnął głową z uśmiechem
-Rzucamy szkołę, idę powiedzieć mamie -Powiedział Fred i wybiegł ze sklepu
-Harry-powiedział George -dzięki tobie to zawdzięczamy, gdybyś nie dał nam tych galeonów za Turniej Trójmagiczny po prostu DZIĘKUJEMY -powiedział George i odszedł.Po chwili do sklepu wszedł ponownie Fred ale teraz w towarzystwie Pani Weasley i dziewczyn.
-Nie do wiary !-krzyknęła Pani Weasley
-Noooo -powiedział Fred.
-Chodź muszę kupiść coś Ginny do póki jest tutaj mam pewność, że nas nie zobaczy -powiedział Harry i pociągnął za sobą Rona. Weszli do małego pomieszczenia, tego samego, które Harry odwiedził po swoją pierwszą szatę do szkoły.
-Dzień dobry-przywiał ich właścicielka -czego szukacie?
-Ja szukam sukienki da mojej yyy... no ten... -jąkał się Harry
-Mojej siostry- powiedział Ron
-Aaa, jak panienka się nazywa? Musze wprowadzić dane zobaczyć jaka wymiarowo ma być, mamy nowe czary,bo jak rozumiem to jest niespodzianka -powiedziała właścicielka
-Ginny, znaczy Ginewra-poprawił się Harry- Weasley.
-Aa no dobrze wybierz model-wskazała na wieszaki
-ee, czy mogła by pani nam jakaś polecić ?-zapytał Harry -cena nie gra roli.
-Dobrze, co powiecie na tą -wskazała na niebieską suknie do kostek z falbankami. Ron spojrzał na Harry'ego i oboje pokręcili głowami przecząco
-No dobrze a ta?-suknie był piękna, czerwona, lekko obcisła byłaby, sięga do kolan, ma w niektórych miejscach różyczkę i ma długi rękaw.
-Idealna-powiedział Harry, spojrzał na cenę potem na Rona, Ron był zaskoczony nią tak samo jak on.
-Noo cena nie gra roli więc biorę -Harry zapłacił i kupił od razu sobie nową szatę wyjściową.Po chodzili po kilku sklepach, aż wreszcie Harry i Ron byli tak zarzucenie torbami, ze ledwo je nieśli. Poszli do księgarni, przed którą czekała pani Weasley.
-No nareszcie, co wy żeście na kupowali?
-Oj mamo to i tamto -powiedział Ron i ruszyli do samochodu.Dojechali na miesjce Harry zaniósł wszystkie torby do pokoju Rona i upchnął je tam gdzie nikt by nie zauważył. Po godzinie już miał zapakowanych ich kilka, przestał pakować bo Pani Weasley zawołała ich na obiad.Całą resztę dnia Harry i Ron pakował prezenty, w końcu jutro wigilia. Ron cały czas nucił kolędy aż wreszcie uruchomił radio i posucha ich sobie.Po północ wszytko już spakowali. Zajęło im to dużo czasu bo często robili sobie bardzo długiee przerwy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz